2013-04-30 17:41
23 stycznia 2013 roku - tej daty nie zapomnę nigdy 
I nie zapomnę również co działo się w tym dniu,łącznie ze szczegółami
A mianowicie tego właśnie dnia przyszedł na świat mój syn
Wszystko zaczęło się tak: 23.01 o godz. 2:20 zaczęły się pierwsze oznaki porodu-czyli skurcze
(byłam wtedy w takim amoku że na początku ich nie rozpoznałam
). Tej nocy nie spałam długo bo do 1:00 oglądałam z mężem horror. Przez
cały dzień funkcjonowałam normalnie-nic nie przypominało oznak że w
nocy mnie ruszy
Nawet cały dom wysprzątałam dzień przed porodem i uparłam się żeby
przygotować łożeczko dla małego (chyba miałam podświadome przeczucia
). Wracając do nocy- skurcze trwały i trwały
były coraz silniejsze (po godz 3ej już wiedziałam że się zaczęło ).
Ale żeby nie siać paniki na darmo nie budziłam nikogo (męża,rodziców) i
tak leżałam w łóżku sama z tymi bólami do godziny 4ej
W końcu myślę sobie- jak tak będę zwlekać to w końcu w tym łóżku urodzę
więc podjęłam próbę obudzenia męża. Ahh żeby to było takie proste
Łapie go za rękę i mówię: Kochanie,wstawaj-zaczęło się. Na co on: Nie żartuj nawet w ten sposób
To ja zgięta w pół z bólu: Ale ja nie żartuje
Mam regularne skurcze (już wtedy były co 3 minuty,startowałam od 7). Nagle zerwał się na równe nogi i : to już?
Ubrał się -poszedł przyszykować mi kąpiel i śniadanie (bo jak to tak na porodówke z pustym brzuchem?
) a ja w tym czasie kończyłam pakować torbę.
Nadeszła godzina kiedy trzeba było już opuścić dom (wychodząc z niego wszystkim zapowiedziałam że NAPEWNO nie wrócę już sama)i zagościć w szpitalu- z domu wyjechalismy ok 5:30 a na porodówke zostałam przyjęta o 6 (po badaniach już gotowa do porodu).
Męża oddelegowano do domu a mieliśmy rodzić razem
(pielęgniarka stwierdziła że zdąrze po niego zadzwonić-nie zdąrzyłam
).
Na sali leżały ze mną jeszcze dwie dziewczyny-ja jako jedyna pierworódka. Ile ja się nasłuchałam krzyków,jęków i stęków od nich
(wtedy obiecałam sobie że ja będę sobie cichutko płakać-tak żeby nikomu nie przeszkadzać
-niestety tego nie da się opanować'robiłam dokładnie to samo co one gdy zbliżała się godzina zero
). Skurcze były coraz silniejsze-ja coraz słabsza zwijałam się z bólu (ale nic się nie skarżyłam-żeby nie przeszkadzać innym
). I tak mijała sekunda za sekundą,minuta za minutą,godzina za godziną
Ja podłączona pod ktg obserwowałam zegar czekając aż w końcu się
zacznie. Wybiła godz. 9:15 kiedy odeszły mi wody (odważyłam się o tym
poinformować pielęgniarkę bo już wiedziałam że nie przelewki
). I wtedy już wszystko działo się bardzo szybko- Siostra tylko
powiedziała że >zaczynamy rodzić< ,po czym ubrała
fartuch,przywlekła ze sobą cały potrzebny sprzęt i reszta należała już
do mnie. Skurcze parte były silne,bardzo bolesne(do niczego nie można
ich przyrównać). Miałam ich dosłownie kilka i tylko jednego nie udało mi
się wykorzystać (ale to nie z mojej winy tylko położnych które je u
mnie przegapiły,no bo się nie skarżyłam
). W ten oto sposób o godz. 9:25 na świecie zawitało moje dziecko
Waga: 3500g
Dł. Ciała: 54cm
10/10 pkt.
Najwspanialszy cud z możliwych- dostałam go od razu do przytulenia i ten moment będę pamiętać do końca życia-jak mała bezbronna istotka wtopiła się w moje ramiona
Cudownie było móc go w końcu zobaczyć,przytulić i poczuć bicie jego serca
Jest dla mnie całym światem-tak jak ja dla niego. Miłość do niego jest miłością bezgraniczną i bezinteresowną.
Dziś moje szczęście ma już 3 miesiące (zmienia się z dnia na dzień)-jednak nic nie zmieni faktu że jego przyjście na świat będę miała zawsze w sercu na pierwszym planie

I nie zapomnę również co działo się w tym dniu,łącznie ze szczegółami


Wszystko zaczęło się tak: 23.01 o godz. 2:20 zaczęły się pierwsze oznaki porodu-czyli skurcze











Ubrał się -poszedł przyszykować mi kąpiel i śniadanie (bo jak to tak na porodówke z pustym brzuchem?

Nadeszła godzina kiedy trzeba było już opuścić dom (wychodząc z niego wszystkim zapowiedziałam że NAPEWNO nie wrócę już sama)i zagościć w szpitalu- z domu wyjechalismy ok 5:30 a na porodówke zostałam przyjęta o 6 (po badaniach już gotowa do porodu).
Męża oddelegowano do domu a mieliśmy rodzić razem


Na sali leżały ze mną jeszcze dwie dziewczyny-ja jako jedyna pierworódka. Ile ja się nasłuchałam krzyków,jęków i stęków od nich








Waga: 3500g
Dł. Ciała: 54cm
10/10 pkt.
Najwspanialszy cud z możliwych- dostałam go od razu do przytulenia i ten moment będę pamiętać do końca życia-jak mała bezbronna istotka wtopiła się w moje ramiona

Cudownie było móc go w końcu zobaczyć,przytulić i poczuć bicie jego serca

Jest dla mnie całym światem-tak jak ja dla niego. Miłość do niego jest miłością bezgraniczną i bezinteresowną.
Dziś moje szczęście ma już 3 miesiące (zmienia się z dnia na dzień)-jednak nic nie zmieni faktu że jego przyjście na świat będę miała zawsze w sercu na pierwszym planie

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz